-Paweł? Co Ty tu robisz?
-Cześć chyba najpierw, prawda?
-A no tak przepraszam, cześć - uśmiechnęłam się do niego i dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że stoję na środku chodnika obok przystanku w objęciach wysokiego, przystojnego blondyna, którego nie zna praktycznie nikt z moich znajomych. Paweł zobaczył zakłopotanie w moich oczach i mnie puścił. Odsunęłam się od niego i powtórzyłam pytanie:
-Co Ty tu robisz? Nie powinieneś lecieć teraz na Chorwację?
-Niby tak, ale przesunęli nam lot na jutro na 12:00, a poza tym chciałem Cię zobaczyć ostatni raz przed odlotem. - Nie cieszysz się?
-Cieszę się oczywiście, tylko mnie zaskoczyłeś. - uśmiechnęłam się szczerze i usłyszałam za swoimi plecami szepty Marka i Kamili, odwróciłam się do nich i pociągnęłam delikatnie Pawła za rękaw żeby podszedł troszkę bliżej
-No tak, bo wy się nie znacie. Ale najwyższy czas to zmienić, Paweł to jest: Kamila, Damian, Marek, Weronika, Maciek i Łukasz - wymieniłam imiona znajomych wskazując ich po kolei i dodałam - To jest Paweł, poznajcie się.
Paweł zaczął witać się z nowo poznanymi znajomymi i w tym samym czasie Kamila podeszła bliżej mnie.
-Ty, ale ciacho. Kto to jest? Czemu ja go nie znam? - usłyszałam szept przyjaciółki. Uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam na Pawła, skończył się już witać i jak to on już znalazł wspólny język z chłopakami i nie zwracając uwagi na nas rozmawiali o świecie fantazy.
-Przecież mówiłam Ci o nim, ten przyjaciel Rafała - odpowiedziałam równie cicho.
-Kamila, Nina my lecimy - usłyszałam głos Weroniki, za nią zobaczyłam zbliżający się autobus nr. 15.
Pomachałam Werce i jej chłopakowi Maćkowi i zwróciłam wzrok w stronę Pawła, "kurde ale on super wygląda w garniturze" przeszło mi przez myśl. Zobaczyłam że on również patrzy na mnie z niewielkiej odległości. Podeszłam bliżej i spojrzałam w jego błękitne oczy, niestety, smutne, błękitne oczy.
-Co się stało? Czemu jesteś smutny? - zapytałam z lekkim uśmiechem i przygnębieniem
-Mi? Nic, nie jestem smutny - uśmiechnął się nieszczerze do mnie
-Nie kłam, Paweł widzę - upierałam się
-Za dobrze mnie znasz, po prostu muszę już lecieć i jakoś tak
-Naprawdę? Już? Szkoda - zaskoczył mnie troszkę i mi też uśmiech zniknął z twarzy
-Ej, Nina, ale Ty mi tu nie smutaj - podszedł i objął mnie. Przytuliłam się do niego i już poczułam że będę tęsknić za nim. Wyswobodził się z moich objęć i spojrzał mi głęboko w oczy - To ja się będę zbierał, a właśnie Rafał prosił żebyś zadzwoniła do niego. Ma sprawę jakąś.
-Yhym oki zadzwonię. No to pa. - uśmiechnęłam się szczerze do niego i przytuliłam go na pożegnanie.
-Pa, będę tęsknił - wyszeptał mi do ucha i puścił mnie. Pożegnał się z resztą i poszedł w stronę swojego przystanku.
-Co to za lowelas? - zapytał Marek szturchając mnie
-Haha, bardzo zabawne - uśmiechnęłam się do niego i zwróciłam się do reszty - No więc, co robimy? Idziemy gdzieś?
-No raczej - powiedział Damian - Czekaliśmy tylko na Ciebie - uśmiechnął i zalotnie - Fajnie wyglądasz. - dodał jakby do siebie, ale słyszałam w jego głosie szczerość, zaskoczył mnie tym, ale podziękowałam i poszłam za znajomymi.
Po chwili już miałam pewność, że idziemy do pizzerii, na samą myśl ucieszyłam się, bo poczułam głód. Weszliśmy do pizzerii i poszliśmy prosto na piętro, na balkon. Usiadłam w słońcu, zamknęłam oczy i poczułam że są wakacje.
-Co jemy? Spadolini? Hej Nina - Kamila szturchnęła mnie w ramie i wyrwała z zamyślenia.
-Yyy... Sorka, zamyśliłam się - uśmiechnęłam się do niej - Może być, pójdziesz zamówić?
-No dobra, ale następnym razem ty idziesz. - udawała, że robi to z ogromną łaską, uśmiechnęłam się do niej i wyjęłam z torebki portfel, jak zobaczyłam telefon przypomniało mi się co mówił Paweł. Dałam Kamili na spadolini i cole i wybrałam w telefonie numer brata:
-Halo, no cześć, nareszcie.
-Heh, sorka, wiesz jak to ze mną, co się stało?
-Stało? Czemu od razu myślisz, że miało się stać?
-A nie wiem tak jakoś.
-No widzisz, a tak na poważnie to mam propozycję, ognisko jutro nad rzeką, wiesz gdzie prawda?
-Tam gdzie ostatnio?
-Num, tam.
-A to spoko to wiem, pewnie, a kto będzie?
-No ja, Nikodem, jeszcze moi kumple, których nie znasz i dziewczyny: Sonia, Sara, Ty i młoda niestety, ale na chwile tylko. Możesz z koleżankami przyjść jeżeli chcesz, bo wiesz, mało dziewczyn.
-Num oki, o której?
-No od 18:00 około do rana.
-Ok, pogadam z dziewczynami i dam Ci jeszcze znać. Składamy się czy jak?
-Nie, każdy przynosi dla siebie. Jak chcesz to wezmę Ci kiełbasę, żebyś nie musiała przywozić i mam mało co nieco dla Ciebie.
-Spoczi, spoczi. Kończę, pa.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki, Kamila zdążyła już wrócić z napojami i numerkiem. Reszta też już zamówiła i zaczęły się rozmowy na temat planów wakacyjnych.
-To kiedy wracasz? - Marek zwrócił się do Damiana.
-No nie wiem, koło 15 lipca.
-Wracasz? To gdzie się wybierasz? - wtrąciłam się do rozmowy chłopaków
-A no wiesz, jadę w świat - odpowiedział z promiennym uśmiechem. Popatrzyłam na niego jak na idiotę, więc się przyznał
-Nie, no tak serio to z matką muszę jechać do jakiejś ciotki pod Warszawę.
-Yhym to fajnie - zaczęłam mu troszkę zazdrościć, że miał jakieś plany przynajmniej
-Fajnie? No chyba żartujesz - popatrzył na mnie z wyrzutem w oczach - Zanudzę się tam na śmierć, tydzień spędzony ze starymi babami.
Nie wyglądał na zadowolonego, więc wolałam skończyć temat.
-Dobra, dobra nie wiedziałam, nie złość się na mnie - uśmiechnęłam się nieśmiało do niego, odwzajemnił uśmiech więc odetchnęłam z ulgą
-To jak Nina, pytałaś mamy? - zapytał wcześniej milczący Łukasz. Od razu domyśliłam się o co mu chodzi - o nasz wyjazd nad morze.
-Ja? Ja nie pytam, tylko informuję. - odpowiedziałam, ukazując zęby w uśmiechu zwycięstwa.
-No tak, tobie jest za dobrze, każdy by chciał taką starą jak twoja. - powiedział, udając złość, reszta zgodziła się z nim.
W sumie to jest fakt, mamę mam lajtową, pomyślałam, gorzej z babcią, o to martwiłam się najbardziej, więc podzieliłam się ze znajomymi swoimi obawami.
Powiedzieli, że nie ma się o co martwić i postanowiliśmy, że wrócimy do tej rozmowy za jakiś czas. W tym momencie podszedł kelner i postawił przed nami talerze z jedzeniem. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnij uśmiech i troszkę kolorem jego twarz przypominała czerwoną koszulkę, którą miał na sobie. Razem z Kamilą spojrzałyśmy na siebie, a później na niego jak spuszcza głowę i odchodzi. Spojrzałyśmy znowu na siebie i wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem. Przez następne 2 godziny siedzieliśmy, jedliśmy, śmialiśmy się. Nie planowaliśmy wracać tak wcześnie do domu, ale zostaliśmy tylko ja, Kamila, Marek i Damian więc stwierdziliśmy, że trzeba się przebrać i możemy spotkać się wieczorem. Gdy dojeżdżaliśmy do domu, przypomniałam sobie o mojej rozmowie z Rafałem
-Kamila, właśnie zapomniałabym, mamy zaproszenie na ognisko. Co ty na to? Rafał organizuje ze znajomymi.
-O fajnie - zawsze pozytywnie nastawiona do życia Kamila już się ucieszyła - O której, kiedy i gdzie?
-Heh, no jutro, koło 18:00 nad rzeką w Żywcu. Co ty na to?
-No wiesz, ja na to jak na lato. - uśmiechnęła się promiennie.
-To git, napisze ci jeszcze co i jak.
-Oki, oki, dobra wysiadamy i do domu, muszę zdjąć te szpile z nóg. - pokazała na bardzo ładne, czarne, 5 cm szpilki, które miała na nogach, brała do tego, również czarną sukienkę do kolan i muszę stwierdzić, że wyglądała czadowo.
-He no ja też, już mi nogi odpadają. - odparłam, jak wysiadłyśmy z autobusu, a następnie zwróciłam się zdziwiona do Damiana - A ty co? Nie jedziesz do domu?
- A co nie wolno? Do chłopaka idę. - zażartował pokazując na Marka.
-No dobra już o nic nie pytam - uśmiechnęłam się do nich. Doszliśmy już do naszego skrzyżowania, gdzie każdy idzie w swoją stronę i pożegnaliśmy się. Poszłam w stronę domu i zwolniłam krok, gdy tylko zobaczyłam srebrne i zielone audi przed domem. Już wiedziałam co się za chwilę stanie.
Co by się nie działo pamiętam, miłość kiedyś pryśnie a przyjaźń jest wieczna...
wtorek, 4 marca 2014
poniedziałek, 3 marca 2014
Rozdział 1
-Sorka dziewczyny, telefon.
-He no nic nowego - Magda, Dagmara, Weronika i Lena odpowiedziały chórem, uśmiechnęłam się do nich i nacisnęłam zieloną słuchawkę
-Nooo??
-Jakie no?!? To ma być przywitanie? No dobra mniejsza o to, gdzie jesteś?
-Jak to gdzie? No ze szkoły idę, wyszłam teraz.
-No to dobrze, chodź pod cukiernie, czekamy.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, a ten już się rozłączył, cały Marek pomyślałam i schowałam telefon do torebki.
-No i co tam? Kto dzwonił? - zapytała Lenka
-No a jak myślisz?
-Kamila, czy Marek?
-No raczej że Marek i jak zwykła nawet nie dał mi odpowiedzieć, powiedział chodź pod cukiernie i rozłączył się. - odpowiedziałam przyjaciółce
-He to fajnie i jakie plany? - odpowiedziała uśmiechając się
-Szczerze? Sama chciałabym wiedzieć. Biorąc pod uwagę to, że mamy nareszcie wakacje to pewnie pizzeria i piwo. A ty? Może zabierzesz się z nami?
-Wiesz, że bym chciała, ale obiecałam mamie, że wkrótce szybko do domu.
-A no tak, szkoda - posmutniałam trochę, ale wiedziałam jaka jest mama Leny i nawet nie namawiałam jej.
-Magda, ty masz czerwony pasek? - Zdziwiona spojrzałam na świadectwo koleżanki z klasy.
-No mam - cała ucieszona zakryła świadectwo - Ale nie patrz, wakacje są!!! - krzyknęła
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem, zbliżałyśmy się właśnie do wyjścia z parku, gdy Dagmara podeszła do kogoś i zaczęła rozmawiać. Po chwili powiedziała nam, że pojedzie później do domu więc my nie zastanawiając się długo poszłyśmy dalej w 4. Idąc w stronę pasów dostałam sms i nie zastanawiając się długo wyjęłam telefon i zaczęłam czytać. Nie zdążyłam skończyć gdy poczułam mocne szarpnięcie za ramie poprzedzone przeraźliwym krzykiem Leny.
-Nina, uważaj!!!
Podniosłam głowę i zobaczyłam pędzący w moją stronę samochód, pociągnięta przez Magdę w ostatniej chwili znalazłam się na chodniku i uniknęłam wypadku. Zaczęłam jej dziękować i cała przestraszona nie mogłam zbytnio ustać, nogi miałam jak z waty. Koleżanki chwyciły mnie i poprowadziły na parapet apteki, żebym usiadła, w tej samej chwili podbiegli do mnie Marek i Damian, którzy widzieli całą sytuacje z przystanku.
-Nina nic Ci nie jest? - zapytał Marek z troską w głosie
-Nie, nic, przestraszyłam się tylko - odpowiedziałam jeszcze troszkę drżącym głosem
-Dasz rade iść? - wtrącił się Damian
-Tak, tak, nic mi nie jest, naprawdę. - wysiliłam się na delikatny uśmiech do kolegi
-Dobra to chodźmy, jeżeli chcesz możesz się mnie chwycić - Damian z rozbrajającym uśmiechem podał mi ramie, uśmiechnęłam się i przyjęłam propozycje kumpla, po chwili byliśmy na przystanku
-Żyjesz? - od razu podeszła do mnie najlepsze przyjaciółka i przytuliła mnie mocno - Wiesz jak to wyglądało? Nie patrz tyle na ten telefon, bo zabijesz nam się.
-Dobrze Kamila, będę bardziej uważać - uśmiechnęłam się do niej i skierowałam się do Damiana - Dzięki za pomoc.
-Heh, nie dziękuj. Tu się należy - dodał wskazując swój policzek, uśmiechnęłam się do niego i dałam mu całusa, wszyscy obecni zaczęli się śmiać, gdy Damian lekko się zaczerwienił. Kamila stała z kilkoma znajomymi, więc podeszłam i przywitałam się, zaczęliśmy rozmawiać o bardzo nudnych apelach na zakończenie roku szkolnego. Cieszyłam się gdy zobaczyłam że Lena, Magda i Dagmara też uczestniczą w rozmowie. Po chwili na przystanek podjechał autobus o numerze 5, więc pożegnałam się z Dagą, Leną i Magdą i wróciłam do rozmowy ze znajomymi.
-Długo jeszcze? Ile można czekać na ten głupi autobus? - zapytała jakby powietrze Weronika
-Oj, uwierz mi że długo- odpowiedziałam jej i dodałam - To co, nie idziesz z nami?
-Niestety nie mogę - widać że żałowała - Przyjechała do mnie kuzynka i muszę być w domu.
-Aha to szkoda.
-Nom, żałuje bardzo, ale może innym razem.
-No pewnie, ja jestem za - uśmiechnęłam się do niej
-Wera chodź tu. - usłyszałyśmy głos Marka
Weronika podeszła do niego i zaczęli o czymś rozmawiać, ja zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam że ktoś za mną stoi. W pewnym momencie poczułam że ktoś delikatnie, ale stanowczo obejmuje mnie w pasie, natychmiast odwróciłam się i doznałam szoku.
-He no nic nowego - Magda, Dagmara, Weronika i Lena odpowiedziały chórem, uśmiechnęłam się do nich i nacisnęłam zieloną słuchawkę
-Nooo??
-Jakie no?!? To ma być przywitanie? No dobra mniejsza o to, gdzie jesteś?
-Jak to gdzie? No ze szkoły idę, wyszłam teraz.
-No to dobrze, chodź pod cukiernie, czekamy.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, a ten już się rozłączył, cały Marek pomyślałam i schowałam telefon do torebki.
-No i co tam? Kto dzwonił? - zapytała Lenka
-No a jak myślisz?
-Kamila, czy Marek?
-No raczej że Marek i jak zwykła nawet nie dał mi odpowiedzieć, powiedział chodź pod cukiernie i rozłączył się. - odpowiedziałam przyjaciółce
-He to fajnie i jakie plany? - odpowiedziała uśmiechając się
-Szczerze? Sama chciałabym wiedzieć. Biorąc pod uwagę to, że mamy nareszcie wakacje to pewnie pizzeria i piwo. A ty? Może zabierzesz się z nami?
-Wiesz, że bym chciała, ale obiecałam mamie, że wkrótce szybko do domu.
-A no tak, szkoda - posmutniałam trochę, ale wiedziałam jaka jest mama Leny i nawet nie namawiałam jej.
-Magda, ty masz czerwony pasek? - Zdziwiona spojrzałam na świadectwo koleżanki z klasy.
-No mam - cała ucieszona zakryła świadectwo - Ale nie patrz, wakacje są!!! - krzyknęła
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem, zbliżałyśmy się właśnie do wyjścia z parku, gdy Dagmara podeszła do kogoś i zaczęła rozmawiać. Po chwili powiedziała nam, że pojedzie później do domu więc my nie zastanawiając się długo poszłyśmy dalej w 4. Idąc w stronę pasów dostałam sms i nie zastanawiając się długo wyjęłam telefon i zaczęłam czytać. Nie zdążyłam skończyć gdy poczułam mocne szarpnięcie za ramie poprzedzone przeraźliwym krzykiem Leny.
-Nina, uważaj!!!
Podniosłam głowę i zobaczyłam pędzący w moją stronę samochód, pociągnięta przez Magdę w ostatniej chwili znalazłam się na chodniku i uniknęłam wypadku. Zaczęłam jej dziękować i cała przestraszona nie mogłam zbytnio ustać, nogi miałam jak z waty. Koleżanki chwyciły mnie i poprowadziły na parapet apteki, żebym usiadła, w tej samej chwili podbiegli do mnie Marek i Damian, którzy widzieli całą sytuacje z przystanku.
-Nina nic Ci nie jest? - zapytał Marek z troską w głosie
-Nie, nic, przestraszyłam się tylko - odpowiedziałam jeszcze troszkę drżącym głosem
-Dasz rade iść? - wtrącił się Damian
-Tak, tak, nic mi nie jest, naprawdę. - wysiliłam się na delikatny uśmiech do kolegi
-Dobra to chodźmy, jeżeli chcesz możesz się mnie chwycić - Damian z rozbrajającym uśmiechem podał mi ramie, uśmiechnęłam się i przyjęłam propozycje kumpla, po chwili byliśmy na przystanku
-Żyjesz? - od razu podeszła do mnie najlepsze przyjaciółka i przytuliła mnie mocno - Wiesz jak to wyglądało? Nie patrz tyle na ten telefon, bo zabijesz nam się.
-Dobrze Kamila, będę bardziej uważać - uśmiechnęłam się do niej i skierowałam się do Damiana - Dzięki za pomoc.
-Heh, nie dziękuj. Tu się należy - dodał wskazując swój policzek, uśmiechnęłam się do niego i dałam mu całusa, wszyscy obecni zaczęli się śmiać, gdy Damian lekko się zaczerwienił. Kamila stała z kilkoma znajomymi, więc podeszłam i przywitałam się, zaczęliśmy rozmawiać o bardzo nudnych apelach na zakończenie roku szkolnego. Cieszyłam się gdy zobaczyłam że Lena, Magda i Dagmara też uczestniczą w rozmowie. Po chwili na przystanek podjechał autobus o numerze 5, więc pożegnałam się z Dagą, Leną i Magdą i wróciłam do rozmowy ze znajomymi.
-Długo jeszcze? Ile można czekać na ten głupi autobus? - zapytała jakby powietrze Weronika
-Oj, uwierz mi że długo- odpowiedziałam jej i dodałam - To co, nie idziesz z nami?
-Niestety nie mogę - widać że żałowała - Przyjechała do mnie kuzynka i muszę być w domu.
-Aha to szkoda.
-Nom, żałuje bardzo, ale może innym razem.
-No pewnie, ja jestem za - uśmiechnęłam się do niej
-Wera chodź tu. - usłyszałyśmy głos Marka
Weronika podeszła do niego i zaczęli o czymś rozmawiać, ja zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam że ktoś za mną stoi. W pewnym momencie poczułam że ktoś delikatnie, ale stanowczo obejmuje mnie w pasie, natychmiast odwróciłam się i doznałam szoku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)